Malwina Mul: „Bez wahania – przełaj”
Z Malwiną Mul, srebrną medalistką mistrzostw Polski w kolarstwie przełajowym rozmawiamy o kolarstwie przełajowym i szosowym, ulubionych trasach treningowych, życiu ze sportem i w sporcie oraz o kolarskich marzeniach. W jaki sposób kolarstwo przełajowe, które dopiero teraz przeżywa w Polsce swój renesans, pojawiło się w Twoim życiu? Pierwsze kolarskie kroki stawiałam w klubie Smak Górno […] The post Malwina Mul: „Bez wahania – przełaj” first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.
Z Malwiną Mul, srebrną medalistką mistrzostw Polski w kolarstwie przełajowym rozmawiamy o kolarstwie przełajowym i szosowym, ulubionych trasach treningowych, życiu ze sportem i w sporcie oraz o kolarskich marzeniach.
W jaki sposób kolarstwo przełajowe, które dopiero teraz przeżywa w Polsce swój renesans, pojawiło się w Twoim życiu?
Pierwsze kolarskie kroki stawiałam w klubie Smak Górno Poltino „Azalia” Brzóza Królewska pod okiem trenera Stanisława Zygmunta. Trenowaliśmy tam kolarstwo szosowe, przełajowe i MTB. Latem największy nacisk kładziono na szosę, ale bardzo lubiłam także „adrenalinkę” związaną z MTB. Wraz z rozwojem tej dyscypliny trasy stawały się coraz trudniejsze i wymagały sporych umiejętności technicznych, co było dla mnie wyzwaniem, szczególnie że trudno było o odpowiednie warunki treningowe. W miarę upływu lat podjęliśmy decyzję o skoncentrowaniu się na jednej dyscyplinie – postawiłam na szosę. Przełaj jednak pozostał, ponieważ to doskonała opcja na sezon zimowy. Poza tym mam do tej dyscypliny duży sentyment, bo właśnie od niej zaczynałam swoje pierwsze starty. Tak wygląda to u mnie do dziś.
Wyścigi szosowe to nie tylko fizyczny wysiłek, ale też strategiczna gra. Jakie cechy, poza kondycją, decydują Twoim zdaniem o sukcesie? Jak się tego uczyłaś i czy jesteś strategiem podczas wyścigów, czy też idziesz na żywioł?
O sukcesie decyduje przede wszystkim umiejętność wyczucia odpowiedniego momentu i sytuacji – kluczowe jest dołączenie do właściwej ucieczki lub skontrowanie ataku rywalki. Czasami mówi się o oszczędzaniu sił, ale trzeba uważać, aby nie przegapić decydującego momentu. Przed wyścigiem można opracować strategię, przeanalizować, kto będzie największą konkurencją do zwycięstwa, jednak w sporcie niczego nie można przesądzać. Czasem spontaniczna decyzja, zwłaszcza na podjazdach czy w końcowej fazie wyścigu, może przynieść zwycięstwo – ale też porażkę. Staram się znajdować złoty środek między strategią a intuicyjnym działaniem, pozwalając swojemu umysłowi „czuć” wyścig. Uczę się tego cały czas, analizując doświadczenia z wyścigów i treningów, ale też obserwując zawodowców w telewizji. Kolarstwo to sport pełen niespodzianek, każdy wyścig może przynieść nowe wyzwania i nieoczekiwane rozstrzygnięcia.
W kolarstwie szosowym kluczowe są relacje w drużynie. Jakie znaczenie ma dla Ciebie współpraca z koleżankami z zespołu podczas wyścigów?
Dobra atmosfera i wzajemne zaufanie w drużynie to podstawa sukcesu. Znacznie łatwiej się współpracuje, gdy wszyscy się szanują, wspierają i słuchają nawzajem. Przyjazne relacje sprawiają, że treningi mijają szybciej i przyjemniej, a podczas zawodów jesteśmy w stanie dać z siebie 110%. Gdy jedna z nas wygrywa, radość jest ogromna, a porażki są łatwiejsze do przełknięcia. Współpraca w drużynie, nie tylko z zawodniczkami, ale i ze sztabem, może przynieść znakomite rezultaty.
Wielu sportowców wspomina o „ścianie” – momencie, w którym ciało mówi „dość”. Jak radzisz sobie z kryzysami podczas wyścigów?
Podczas kryzysu w głowie zawodnika rozgrywa się walka – czasem pojawia się natłok myśli, a czasem przeciwnie, umysł staje się pusty. To właśnie głowa decyduje, jak długo jeszcze damy radę. W takich chwilach staram się motywować samą siebie, powtarzając, że nie mogę się poddać i że zawsze trzeba walczyć do końca. Taki wewnętrzny dialog pomaga mi przetrwać najtrudniejsze momenty.
Masz za sobą poważną kontuzję, która wykluczyła Cię ze ścigania na kilka tygodni. Jak radzisz sobie z powrotem do formy i odzyskiwaniem pewności siebie po upadkach?
Podchodzę do tego spokojnie. Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i jeśli los stawia przede mną takie wyzwanie, muszę je zaakceptować. Kraksy to niestety część kolarstwa. Nie skupiam się na tym, czego nie mogę kontrolować – zamiast tego koncentruję się na jak najszybszym powrocie do zdrowia, sprawności i przede wszystkim formy sprzed kontuzji. Podczas pierwszych startów po przerwie wyścigi wydawały mi się bardzo szybkie, a ja byłam bardziej niż dotąd ostrożna, może nawet zbyt rozważna i zachowawcza. Ten powrót do peletonu nie był łatwy, ale z czasem odzyskałam swój rytm i dyspozycję sprzed kontuzji. To jest po prostu proces, który wymaga czasu, ale determinacja pomaga w szybkim odzyskaniu formy.
Kolarstwo szosowe to często wielogodzinne treningi. Jak radzisz sobie z monotonią podczas długich jazd? Masz swoje sposoby na utrzymanie koncentracji? W jaki sposób w ogóle motywujesz się do treningów?
Moim najlepszym motywatorem do treningów jest towarzystwo drugiej osoby lub grupy. Jazda z kimś sprawia, że czas płynie szybciej, a rozmowa umila kilometry. Gdy jednak trenuję samotnie, wybieram nowe, nieznane trasy, choć nie zawsze jest to łatwe, bo dobrze znam swój teren, zjeździłam tu już chyba wszystkie szosy i bezdroża. Chętnie robię też duże pętle, co daje mi satysfakcję i pomaga przejechać wyznaczoną liczbę kilometrów. Jestem zawodniczką, która lubi długie jazdy, więc takie treningi nie stanowią dla mnie problemu. Trening w otoczeniu pięknych krajobrazów to dodatkowy atut.
W sezonie ścigasz się na szosie, zimą w przełajach. Odpoczywasz w ogóle od roweru?
Zdarza się! Najwięcej czasu na odpoczynek mam w październiku, między sezonem szosowym a przełajowym. Wczesna jesień to dla mnie idealny moment na przerwę, bo jest jeszcze ciepło, co sprzyja spacerom, podróżom po Polsce i spędzaniu czasu z najbliższymi. W tym roku było jednak inaczej – pod koniec października przeszłam operację, więc moja coroczna przerwa przypadła na listopad. Skupiłam się na regeneracji, odpoczywałam – głównie w domu lub na spacerach. Choć brakowało mi wyjazdu w góry, który od dawna planuję, to i tak był to dla mnie dobry czas.
Jak wygląda Twój proces regeneracji po wyścigach? Czy masz swoje sprawdzone rytuały, które pomagają Ci wrócić do pełnej formy?
Nie mam żadnych szczególnych rytuałów. Po wyścigach przede wszystkim odpoczywam i trenuję lżej, by organizm mógł się w pełni zregenerować. Później wracam do intensywniejszego wysiłku, mocniejszych jazd, przygotowując się do kolejnych startów i tak cykl się powtarza. Kluczowe jest, by między wyścigami dać ciału chwilę wytchnienia, żeby mogło zebrać siły na kolejne wyzwania.
Jakie są Twoje ulubione miejsca do treningów szosowych w Polsce lub za granicą? Co sprawia, że chętnie tam wracasz?
Nie odwiedziłam aż tak wielu miejsc, jak można by sądzić. Bardzo lubię trenować w rodzinnych okolicach Woli Zarczyckiej. Mamy tu świetnej jakości szosy, które są równe, mało uczęszczane i otoczone pięknymi krajobrazami. Duży sentyment mam też do Wysowej-Zdroju, gdzie byłam na kilku obozach sportowych, oraz do Zieleńca, który nigdy mnie nie zawodzi. Niedawno byłam w hiszpańskim Calpe – to mekka kolarzy i jestem pewna, że nie była to moja ostatnia wizyta. Każde z tych miejsc ma swój urok, więc trudno mi wskazać jedno ulubione. Lubię naturę i jej różnorodność, to na nią zawsze zwracam uwagę podczas jazdy.
Kolarstwo szosowe to również logistyka: rowery, sprzęt, odżywianie. Jak wygląda Twoje podejście do przygotowania sprzętowego i jakie masz na to patenty?
Dbanie o sprzęt to podstawa. Oprócz regularnego czyszczenia i smarowania łańcucha, warto samemu co jakiś czas przeprowadzić generalny przegląd roweru. Mój klub, MAT ATOM Deweloper Wrocław, zajmuje się serwisowaniem rowerów zawodniczek, ale mimo to lubię sprawdzać, czy wszystko działa jak trzeba. Po przełajowych wyścigach, gdy rower oblepiony jest błotem, samo mycie myjką ciśnieniową nie wystarczy – sprzęt wymaga dodatkowej pielęgnacji. Co do patentów? Chyba nie mam żadnych unikalnych. Każdy zawodnik ma swoje ulubione środki czyszczące, a mnie podczas mycia roweru towarzyszy muzyka.
Co myślisz o roli technologii w kolarstwie – od zaawansowanych rowerów po aplikacje treningowe? Jak technologia zmienia Twój sport?
Kolarstwo rozwija się w niesamowitym tempie. Mamy coraz lżejsze i bardziej aerodynamiczne rowery, mierniki mocy, tętna, WHOOP-y – wszystko po to, by jeździć coraz szybciej. Jednak pojawiają się głosy, że należy ograniczyć prędkości, by poprawić bezpieczeństwo. Jestem za rozwojem technologii, ale przede wszystkim za zdrowiem i bezpieczeństwem kolarzy. Co do aplikacji – to świetne narzędzie, szczególnie gdy pracuje się z trenerem na odległość. Pozwala monitorować treningi i analizować dane, ale warto pamiętać, że może zawierać błędy. Kluczowe jest słuchanie własnego organizmu i regularny kontakt z trenerem, by zachować zdrowy balans.
Media społecznościowe odgrywają coraz większą rolę w życiu sportowców. Jakie znaczenie ma dla Ciebie ich obecność i jak wpływają na Ciebie oraz Twoją karierę?
Social media to obecnie niemal wymóg – dla sponsorów, ekip, ale i kibiców. Ja traktuję je jako połączenie obowiązku z przyjemnością. Lubię dzielić się swoimi przeżyciami i tworzę treści kreatywnie, ale nie przepadam za bezmyślnym scrollowaniem. Staram się wybierać wartościowy kontent i kontrolować czas spędzany online.
Kolarstwo to sport pełen wyzwań, ale także momentów piękna – krajobrazy, które tak lubisz na swoich treningowych trasach, wiatr we włosach, adrenalina. Wielu mówi, że to także styl życia. Czy podchodzisz do niego w ten sposób? Co najbardziej cenisz w tej dyscyplinie? Jakie wartości i lekcje życiowe wyniosłaś z uprawiania kolarstwa?
Zdecydowanie jest to styl życia. Kto inny co chwilę wyjeżdża – na zgrupowania, wyścigi, jakieś spotkania – a jednocześnie wplata w to wspólne chwile z rodziną czy przyjaciółmi? Dzięki temu stylowi życia zobaczyłam, na kogo mogę liczyć i kto rozumie, że często nie mam czasu, że rzadko jestem w domu. W trakcie swojej kariery spotkałam mnóstwo nowych ludzi, co sprawiło, że stałam się bardziej otwarta i coraz mniej przerażają mnie nowe znajomości. To pozwoliło mi zbudować wokół siebie grupę zaufanych osób. Kolarstwo kształtuje charakter i go szlifuje. Każdy na początku swojej drogi zalicza drobne potknięcia, które z czasem okazują się błahostkami. Ważne jest jednak, by wyciągać z nich wnioski. Ta dyscyplina uczy nie tylko kontaktu z ludźmi, ale także samodzielności, sumienności, obowiązkowości, regularności oraz szybkiego rozwiązywania problemów. Szczególnie przełaj to szkoła życia – kto go uprawiał, ten wie, o czym mówię. To sport wymagający sprytu i umiejętności radzenia sobie w każdej sytuacji.
Jak udaje Ci się godzić wymagające treningi i starty w wyścigach z życiem prywatnym oraz nauką?
Nie jest to proste. Jeśli chce się być kolarzem, trzeba zaakceptować, że nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie. W sezonie, gdy starty są częste, bywam w domu sporadycznie. Nierzadko omijają mnie rodzinne uroczystości, co czasem mnie smuci, ale wiem, że moi bliscy to rozumieją. W takich momentach przypominam sobie, jaki cel chcę osiągnąć. Na szczęście studiuję w Akademii Nauk Stosowanych w Pruszkowie, która wspiera sportowców i daje mi dużą swobodę w łączeniu nauki z wyjazdami. Dzięki temu łatwiej jest mi pogodzić te dwa aspekty życia, choć przyznaję, że czasami chciałabym zostać w domu na dłużej.
W Polsce rośnie popularność kolarstwa, zarówno wśród amatorów, jak i zawodowców. Jak widzisz przyszłość tej dyscypliny w naszym kraju, szczególnie jeśli chodzi o kolarstwo kobiece?
Kolarstwo rozwija się w bardzo dobrym kierunku. Coraz więcej dziewczyn jeździ w teamach WorldTourowych i osiąga świetne wyniki. Również w Polsce mamy się kim pochwalić. Moja drużyna, MAT ATOM Deweloper Wrocław, jest ekipą z licencją kontynentalną UCI, co pozwala nam startować w prestiżowych wyścigach międzynarodowych. Na naszym krajowym podwórku również powoli przybywa wysokiej klasy wyścigów, jak Tour de Pologne Women, które w tym roku awansowało do rangi UCI 2.1, czy Princess Anna Vasa Tour, w którym w ubiegłym sezonie ścigała się ekipa WorldTour’owa i zapewne będą przyjeżdżać kolejne. Nie chodzi tylko o same zawody i zawodniczki, ale także o rosnącą popularność kolarstwa w społeczeństwie. Coraz więcej osób zna polskich kolarzy, ogląda wyścigi i interesuje się tym sportem. To naprawdę cieszy!
Czy masz kolarskich idoli, którzy Cię szczególnie inspirują? Jeśli tak, kto to jest i dlaczego?
Kiedy zaczynałam przygodę z kolarstwem, Peter Sagan odnosił największe sukcesy. Na początku był moim idolem po prostu dlatego, że był najlepszy, ale z czasem naprawdę go polubiłam. Ma unikalny charakter i charyzmę, a jego nieszablonowe rozgrywanie wyścigów zawsze robiło na mnie wrażenie. Poza rywalizacją był także showmanem – jedni go za to uwielbiali, inni niekoniecznie, ale mnie urzekł jego luz i pozytywna energia. Poza Saganem cenię wiele zawodniczek i zawodników. Każde z nich wyróżnia się czymś wyjątkowym i ma umiejętności, które doprowadziło do perfekcji. To wszystko sprawia, że możemy oglądać różnorodne, emocjonujące zwycięstwa.
Z jakiego wyścigu w swojej dotychczasowej karierze jesteś najbardziej dumna i dlaczego?
Do głowy przychodzą mi dwa moje najważniejsze wyścigi: mistrzostwa świata juniorek w Wollongong i przełajowe mistrzostwa Polski rozegrane w Słubicach. Sam wyjazd do Australii na mistrzostwa świata był dla mnie ogromnym sukcesem. To nie były zwykłe zawody – trwała pandemia, a moja kwalifikacja długo stała pod znakiem zapytania. Raz słyszałam, że jadę, raz że nie… W końcu udało się dzięki wsparciu Małgorzaty Jasińskiej i Pauliny Brzeźnej-Bentkowskiej. Jako jedyna reprezentantka Polski wśród juniorek zajęłam szóste miejsce, co było dla mnie wielkim osiągnięciem. Ubiegłoroczne przełajowe mistrzostwa Polski natomiast nauczyły mnie, jak ważna jest walka do końca. Zima nie była dla mnie łaskawa – ciągłe choroby utrudniały przygotowania. Na trasie straciłam medalową pozycję, ale nie poddałam się. Wiedziałam, że wyścig się jeszcze nie skończył i różne rzeczy mogą się wydarzyć. Na ostatnich metrach wywalczyłam brąz i udowodniłam samej sobie, że wiara w siebie naprawdę czyni cuda.
Jakie są Twoje marzenia i cele na przyszłość w kolarstwie? Czy jest jakiś wyścig lub osiągnięcie, które szczególnie chciałabyś zdobyć?
Mam już brąz i srebro elity w przełajach – teraz marzy mi się biało-czerwony „koszul” mistrzyni Polski. To cel, który naprawdę jestem w stanie osiągnąć i który dosłownie śni mi się po nocach. Chciałabym także wygrać wyścig UCI i znów poczuć smak tego zwycięstwa. A jeśli chodzi o te największe marzenia – jak każdy kolarz, chciałabym trafić do ekipy WorldTourowej i zdobyć tęczową koszulkę mistrzyni świata. Szczególnie w błotnym ściganiu!
Przełaj jest dla Ciebie ważniejszy niż szosa?
Często słyszę to pytanie i szczerze mówiąc, nie przepadam za nim (śmiech). Uwielbiam obie dyscypliny, bo są zupełnie różne – pod względem warunków, terenu, sprzętu, a nawet kolarskiego środowiska. W przełaju nie ma miejsca na kalkulacje – jedzie się full gaz od startu do mety. Szosa jest bardziej taktyczna, są momenty pozwalające na złapanie oddechu. Ta różnorodność sprawia, że kolarstwo jest piękne. Ale jeśli ktoś postawiłby mnie przed wyborem: „Malwina, możesz zostać mistrzynią świata na szosie albo w przełajach – co wybierasz?”. Odpowiem bez wahania: „przełaj!”.The post Malwina Mul: „Bez wahania – przełaj” first appeared on Kolarstwo szosowe - Tour de France, Tour de Pologne - Wiadomości sportowe - naszosie.pl.