Postanowiła targnąć się na swoje życie, wysadziła dom w powietrze, zginęli jej krewni. Wyrok został utrzymany
Latem kobieta została skazana na karę 10 lat pozbawienia wolności. Jednak z wyrokiem nie zgodziła się zarówno prokuratura, jak też obrońca. Sąd Apelacyjny uznał właśnie, że nie ma żadnych wątpliwości co do winy Anny T. i utrzymał wyrok w mocy.
Sąd Apelacyjny w Lublinie nie przychylił się do wniosków prokuratury jak też obrońcy Anny T., skazanej w lipcu ub. roku za doprowadzenie do wybuchu domu jednorodzinnego w Puławach. Chodzi o zdarzenie, jakie miało miejsce w grudniu 2020 r. przy ul. Krótkiej. Wtedy to o godzinie 5:53 osiedlem domów jednorodzinnych wstrząsnął ogromy huk. Jeden z budynków mieszkalnych zamienił się dosłownie w stertę gruzu. Siła wybuchu była tak duża, że elementy domu znaleźć można było w promieniu kilkuset metrów. Do tego poważnie uszkodzone zostały dwa sąsiednie budynki mieszkalne, zaś w kolejnych kilkunastu z okien wyleciały szyby. Zerwana została też linia energetyczna.
Pod gruzami budynku znaleziono zwłoki 69-letniej kobiety i 75-letniego mężczyzny. Ofiary były małżeństwem. Do tego jedna osoba została ranna. Była to właśnie Anna T. Prokuratorskie śledztwo wykazało, że wybuch nie był przypadkowy. Śledczy udowodnili kobiecie, że usiłując popełnić samobójstwo, doprowadziła do śmierci dwóch osób. W akcie oskarżenia wskazano, iż 41-latka odkręciła przyłącze gazowe prowadzące do kuchenki, w wyniku czego przez kilka godzin ulatniał się gaz. Następnie zainicjowała zapłon, co skutkowało jego wybuchem. Tak silnym, że ściany nie wytrzymały i dwukondygnacyjny budynek się zawalił.
Cała trójka mieszkała w jednym domu. Choć byli krewnymi, to z uwagi na trwający od dłuższego czasu konflikt, obie strony nie utrzymywały ze sobą żadnych relacji. Powodem podjęcia próby odebrania sobie życia przez kobietę, miała być trauma po śmierci matki. Był to już kolejny raz, kiedy postanowiła targnąć się na życie.
Anna T. nie przyznała się do winy, tłumaczyła, że nie wie co się stało, gdyż nic nie pamięta nic z poprzedniego dnia. Prokuratura oskarżyła ją o zabójstwo w zamiarze ewentualnym, sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób zamieszkujących okoliczne budynki, jak też mienia w wielkich rozmiarach. Poprzez jej działanie zagrożone zostało bowiem życie i zdrowie ponad 20 osób przebywających w sąsiednich domach.
Sąd Okręgowy w Lublinie uznał jednak, że w tym przypadku nie można mówić o przestępstwie zabójstwa, dlatego też uznał Annę T. winną jedynie sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia wielu osób oraz dla mienia wielkich rozmiarów. Kobieta została skazana na 10 lat pozbawienia wolności oraz zobligowana do podjęcia terapii. Dodatkowo nałożono na nią obowiązek naprawy szkód, jakie wyrządziła wobec ponad 20 poszkodowanych. Mowa tu o kwotach od 150 zł do 78 tys. zł a także zapłacie łącznie 350 tys. zł zadośćuczynienia dla czterech pokrzywdzonych.
Z orzeczeniem nie zgodziła się zarówno prokuratura, jak też obrona kobiety. Pierwsza strona znów wnioskowała, aby Annę T. uznać za winną zabójstwa w zamiarze ewentualnym, z kolei druga strona wnosiła o jej uniewinnienie. Sąd Apelacyjny uznał jednak, że nie ma żadnych wątpliwości co do winy kobiety, a kara jest adekwatna do popełnionego przez nią czynu. Tym samym wyrok 10 lat więzienia został utrzymany w mocy. Sędzia zmienił jedynie część kwot, jakie ma obowiązek opłacić kobieta. Tym razem wyrok jest już prawomocny.