![](https://m.natemat.pl/93bdedd6395b909435044bafccc66c1d,1000,1000,0,0.jpg)
Polacy uwielbiają podróżować, ale czasami zapominają zabrać ze sobą dobrych manier. Wiadomo, nikt nie jest święty i każdemu czasem coś się wymsknie, ale niektórzy przesadzają. Przykładem złego postępowania może być Polka, która awanturowała się nad basenem w Tajlandii.
Wakacje w Tajlandii cieszą się ogromną popularnością wśród polskich turystów. Naszych rodaków można spotkać w Bangkoku, na Phuket, ale najwięcej jest ich chyba w prowincji Krabi. To właśnie tam rozegrała się sytuacja, którą na TikToku opisał kucharz i youtuber Szymon Czerwiński.
Polka narobiła wstydu na wakacjach w Tajlandii. Poszło o największą klasykę all inclusive
Prowincja Krabi jest idealnym miejscem dla tych, którzy wypoczynek na plaży chcą połączyć z aktywnym zwiedzaniem. Ao Nang czy słynna Railay Beach dla wielu osób są synonimami egzotycznych wakacji. Niestety niektórzy, zamiast się cieszyć możliwością spędzenia czasu w tak rajskich okolicznościach przyrody, wolą szukać problemów.
Szymon Czerwiński w jednym z hoteli był świadkiem awantury między Polką a turystą z innego kraju. O co poszło? Problemem okazała się największa klasyka każdego all inclusive, czyli rezerwowanie leżaków nad basenem.
– Pani kłóciła się o to, że zostawiła przed śniadaniem ręczniki na basenie – relacjonował tiktoker. Jednak kiedy wróciła na miejsce po śniadaniu, okazało się, że jej ręcznika już nie ma, a na zarezerwowanym przez nią miejscu leży inny turysta. Wracając do znajomych, po tym, jak nie odzyskała leżaka, kobieta rzuciła kilkoma wersjami słowa na "k" wprost ze słownika "łaciny podwórkowej".
– Nie rezerwujmy leżaków, nie róbmy wstydu na cały świat. Nie bądźmy takimi Polakami – apelował autor nagrania.
Niestety, "obciach" za granicą robimy sobie, nie tylko rzucając takimi słowami i awanturując się o leżaki. Wulgaryzm może wymsknąć się każdemu, ale w Tajlandii zauważyłam jeden o wiele bardziej irytujący problem.
Tak zachowują się Polacy w Tajlandii. Czy naprawdę musimy to robić?
Podczas mojego niedawnego urlopu w Tajlandii nie mogłam nie zwrócić uwagi na zachowania Polaków. W większości sytuacji nie wyróżnialiśmy się na tle innych turystów. Byliśmy uśmiechnięci i wyluzowani, czego na co dzień w Warszawie nie widuję zbyt często.
Jednak niektóre grupy naszych turystów bardzo się wyróżniały. Najgorzej czułam się, kiedy przechodząc obok nich, słyszałam, jak wszystko na głos komentują. Używając pogardliwych wobec sprzedawców słów, najczęściej krytykowali ceny. – 500 batów za sztukę? No chyba za 3 – rzucili panowie z Polski. Problemem nie były słowa, a pełen pogardy i wyższości ton, po którym naprawdę miałam gęsią skórkę.
Problemem są też awantury. Świadkiem jednej byłam w Kambodży. Rodzina trzyosobowa, rodzice ok. 60 lat i dwudziestokilkuletnia córka. Małżeństwo spacerowało po bazarze razem, a ich dorosła pociecha oddaliła się między straganami. I awantura gotowa.
Mężczyzna zaczął krzyczeć na partnerkę, że nie potrafi się umówić w konkretnym miejscu, że dziewczyna teraz się zgubiła i nie wiadomo, gdzie jest. I oczywiście, że 20-latka na pewno zrobiła to celowo. Później padł koronny argument, czyli "z wami zawsze tak jest" i zaczęło się wyciąganie innych nieprzyjemności z prywatnego życia.
Świadkiem tego byłam przez przypadek, bo akurat czekałam na koleżankę, która zamawiała kokosa. Aż korciło mnie, żeby zainterweniować i spróbować załagodzić sytuację, zwłaszcza że kobieta miała już łzy w oczach. Na szczęście po kilku minutach zza rogu wyłoniła się ich córka, a wszyscy ruszyli dalej w przeciwnym kierunku niż ja.
Czy takie awantury podczas wakacji są nam do czegoś potrzebne? A może lepiej odpuścić i po prostu cieszyć się wyjazdem? Dziewczyna była dorosła, na pewno trafiłaby do hotelu. Tym bardziej że nie byliśmy w dziczy, a w centrum jednego z najbardziej turystycznych miasteczek w tym kraju.